Pobudź swoją wyobraźnię ...

niedziela, 25 listopada 2012

34. Max ♥

Płakałaś. Płakałaś tak długo, aż w końcu wykorzystałaś wszystkie łzy. Wtedy zasnęłaś...

     Sprzątałaś w Waszej sypialni na poddaszu. Twojej i Maxa. Mieszkaliście razem od 2 lat. Świetnie się dogadywaliście i świata poza sobą nie widzieliście.
Podeszłaś do komody. Postanowiłaś ułożyć Maxowi, który strasznie bałaganił, bieliznę. Było to pierwsza szuflada, więc co za różnica. I tak musisz poukładać wszystko. Kiedy zaczęłaś oddzielać jego bokserki od skarpetek, zauważyłaś skrawek jaskrawo różowego materiału. Sięgnęłaś po to i zobaczyłaś, że to... damskie stringi ! W dodatku nie Twoje !
Postanowiłaś zaczekać, aż Max wróci ze studia i wytłumaczyć to.
Po 3 godzinach niecierpliwego czekania, Max ukazał się w drzwiach. Podszedł do Ciebie i usiadł obok na łóżku. Chciał dać Ci buziaka, ale odepchnęłaś go i wstałaś. On zrobił to samo.
- Co jest ? Coś nie tak ? - spytał
- To ! - pokazałaś mu swoje odkrycie
- <t.i.> to nie tak jak myślisz.
Był wyraźnie zakłopotany, a Ty wiedziałaś co zrobił. Tylko dlaczego teraz ?! Dlaczego teraz, kiedy mieszkacie razem i będziecie mieli dziecko ?! Tak, jesteś w 2 miesiącu ciąży.
- A jak ?! - krzyczałaś - Wytłumacz się !
- Kochanie, źle to zrozu...
- Zamknij się ! Zdradziłeś mnie czy nie ?!
Max milczał. Ale chciałaś usłyszeć odpowiedź, nawet jeśli znasz prawdę.
- Spałeś z inną, czy nie ?!
Denerwowałaś się coraz bardziej.
- Max odpowiedz, do cholery, czy mnie zdradziłeś ?!
- To był tylko wyskok !
Zamurowało Cię. Otworzyłaś szeroko oczy, do których napłynęły łzy.
- Kiedy ? - spytałaś spokojnie
- Nie pamiętam. Byłem pijany.
- Pamiętasz ! Dobrze o tym wiesz ! Przestań kłamać !
Chwila ciszy. W końcu się odezwałaś.
- Kiedy ?!
- W zeszłą sobotę.
- Kłamałeś. Nie byłeś pijany. Pamiętasz.
- Daj spokój. Nic takiego się nie stało !
- Nic się nie stało ?! Dałeś dupy innej ! To się stało ! Znam ją chociaż ?
Max znów milczał.
- Spytałam, czy znam tą sukę ?!
- Tak.
- Kto to jest ?
- Nie mogę Ci powiedzieć.
- Mów kto to jest !
- Laura.
Laura. Przeklęte imię. Ta szmata najpierw odebrała Ci brata, później Twojego narzeczonego, a teraz zapragnęła Maxa.
- Wynoś się. - wyszeptałaś i zakryłaś oczy dłońmi
- Przepraszam. <t.i.> wysłuchaj mnie !
- Wynoś się !
Podeszłaś do niego. Rzuciłaś na łóżko jego oraz to.... różowe ohydztwo ! Podeszłaś do szafy i zaczęłaś wyrzucać z niej rzeczy Maxa. W końcu to on wprowadził się do Ciebie.
- Ej ! Co robisz ? Zostaw to. - mówił
- Wynoś się stąd ! Nie chcę Cię więcej widzieć. Zniszczyłeś mi życie i możesz być pewien, że z nim - pogładziłaś brzuch - też się nigdy nie zobaczysz.
- <t.i.> daj spokój ! Przepraszam !
Wybiegłaś z pokoju. Zamknęłaś się w łazience. Max Ci obiecywał, że to się nie powtórzy, ale mu nie wierzyłaś. W końcu odpuścił, zabrał swoje rzeczy i wyszedł z domu.

     Płakałaś. Płakałaś tak długo, aż w końcu wykorzystałaś wszystkie łzy. Wtedy zasnęłaś...
 Rano obudził Cię dzwonek do drzwi. Zerwałaś się i zbiegłaś na dół. W drzwiach stała Twoja BFF.
- Oj moje biedactwo. - przytuliła Cię
Poszłyście do salonu pogadać. W końcu musiałaś się komuś wyżalić.
- Myślałam nad tym całą noc i... - powiedziałaś
- I ?
- I chyba chcę, żeby Max wrócił. Powiedział... przyrzekał, że to się nie powtórzy i ja mu wierzę.
- Co ?! Oszalałaś ?!
- Zrozum, ja go kocham. On też mnie kocha. Nie chcę żyć bez niego. Dopełniamy się nawzajem. Muszę do niego iść. Powiedzieć mu... wybaczyć.
- No dobra. Wiesz, że nie podoba mi się ten pomysł, ale skoro chcesz pójdę z Tobą.
- Pewnie zatrzymał się u tego idioty, Dylana. Kiedyś dorabiał z nim w barze.
- No więc chodźmy.
Ubrałyście się i wyszłyście. Dotarłyście do obskurnej kamienicy w zaledwie 10 minut. Weszłyście na samą górę, do mieszkania Dylana. Nacisnęłaś dzwonek. Nie myślałaś, co możesz tak zobaczyć.
- Chwileczkę ! - Max
Spojrzałaś niepewnie na przyjaciółkę, ale było za późno, żeby się wycofać. Max otworzył drzwi najszerzej jak było można. Więc łóżko w sypialni było na widoku. Pięknie poskładane. W domu Max tego nigdy nie robił. Spojrzałaś na niego. Miał na sobie tylko granatowy ręcznik.
- Co Ty tu robisz ? - spytał
- Uświadomiłam sobie, że mimo tego co zrobiłeś, kocham Cię i chcę żebyś znowu się do mnie wprowadził.
Max tylko podrapał się po głowie. Zakłopotanie. Wstyd.
- Maxiu. - i... Laura - Jestem gotowa. Chodź tutaj kocie !
Wyszła z łazienki. Miała na sobie fikuśną bieliznę. Stanik, majtki, pończochy i... jakaś lina. Tylko po co ?! No tak... Zdałaś sobie sprawę, że jesteś jednak naiwna. Obiecywał, przyrzekał. Na marne. Znowu ją zaprosił. I znowu miał zamiar się z nią zabawiać.
Nie zauważyłaś, że masz rozwiązane sznurówki. Zbiegając po schodach, potknęłaś się o własne nogi i ... upadłaś.
Obudziłaś się w szpitalu. Okazało się, że poroniłaś. Płakałaś bezustannie przez cztery dni. Nic nie pomagało. Nawet Twoja wierna przyjaciółka. W końcu stwierdziłaś, że czas skończyć z tym życiem, skoro nie ma ono sensu.
Podeszłaś do tej komody, zajrzałaś do tej szuflady. Jedna mała szufladka z bielizną zmieniła Twoje życie w piekło. Takie nierealne, prawda ? A jednak. Wyjęłaś z niej pistolet... Maxa. Zawsze go tu trzymał. Lubił wychodzić przed dom, ustawiać tarczę i strzelać. To poprawiało mu humor.
Z bronią w ręce położyłaś się na łóżku.
- Wygodnie tutaj. - pomyślałaś z uśmiechem
Chwilę później Waszą ... Twoją biała pościel spowiła czerwona krew.

     Zastał Cię taką Max. Zapomniałaś, że nie oddał Ci kluczy. Wszedł do sypialni i zaczął płakać , jak małe dziecko.
- Jak mogłaś mi to zrobić !? Kocham Cię ! - krzyczał
W końcu zjawiła się policja, Twoja przyjaciółka, rodzina. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Max rozpaczał najbardziej. Wiedział, że to jego wina. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Usiadł obok Ciebie na łóżku i pogładził Twój zapłakany, jeszcze mokry i ciepły policzek.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział uśmiechając się i przypominając sobie Ciebie na plaży w letnie wakacje- Kocham Cię <t.i.>. Przepraszam.
Pocałował Twoje zimne, brudne od krwi usta. Nie brzydził się. Wręcz przeciwnie. Nie mógł sobie wybaczyć, że już ich nigdy nie zasmakuje.
Palcami przejechał po Twoim brzuchu. Byłaś w bieliźnie. Max chciał poczuć jakąś oznakę życia Waszego małego cudu, ale na marne. Nie było go tam od czterech długich dni. Znów się rozpłakał.

     Po dwóch tygodniach,spędzania każdego wolnego czasu przy Twoim grobie, w końcu nie mógł wytrzymać. Poszedł na ciągle czynną zwrotnicę i udawał, że czeka na pociąg tak jak inni. Kiedy zauważył, że się zbliża... po prostu skoczył na tory.... zginął od razu. Nie tylko z rozpaczy, ale także z miłości....



Vic...




_________________________________________________________
lipaaa.... -.-

4 komentarze:

  1. ale sie wzuszyłam
    wspaniały
    czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. popłakałam się.
    a teraz z okazji zblizających się świąt dawaj następny

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebisty!!! JUTRO BUDUJE CI OŁTARZYK W MOIM POKOJU MOJE TY GURU!!!! ;) :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezus Maria !!!!!!!!!!! GENIALNY *-*
    Wenyyy ♥

    OdpowiedzUsuń